rm: opowiadalem Ci juz o koncepcji matrycy?.. no wlasnie zrobilo sie cos co podwaza ja maksymalnie. to znaczy robi z owej matrycy ideologie utopijna. okazalo sie bowiem, ze matryca matryca, a chemia i przeznaczenie sobie. hmm?..
liam: zabawne, ze piszesz cos takiego... bo ostatnio wlasnie dumalem sobie beztrosko o sprawach poblisko orbitujacych wokol materii wzajemnej 'fajnosci' czy 'niefajnosci' osob na siebie wpadajacych. i tak mysle niesmialo, ze koncepcja matrycy jest dla mnie jakby za ciasna, zamknieta i jednostronna, i czy aby o nasza matryce sie wszystko z punktu nie rozbija, za nim w ogole zacznie zyc. matryca wydaje sie rozpatrywac nas jako osobne pierwiastki i z gory zakladac, ze pewne ich cechy nam sie podbaja a inne nie. sama ocena tych cech (istniejacych w calkowitym odzielniu od siebie) w zasadzie konczy cala historie.
tymczasem dla mnie jestesmy jedynie 'substratami', ktore dopiero po zetknieciu tworza cos zupelnie nowego, czasem trudno przewidywalnego, calkowicie spojnego, pieknego, trwalego lub chwilowego. to wzajemne uwspolnianie 'elektronow' (uczuc, emocji, wrazliwosci etc. duzo by tego bylo :) daje nam odpowiedz co do zwiazku jaki udalo nam sie stworzyc. dwa reagujace ze soba 'substraty' nigdy nie pozostaja bez wplywu na siebie. Jako osobne znacza cos innego i jako wspolne cos jeszcze innego. to co czasem wychodzi z cech pozornie do siebie nieprzystajacych moze calkowicie nas zaskoczyc. dlatego to jaki ja jestem sam albo jaki ktos jest sam, w zasadzie duzo mi nie mowi... dopoki nie wejde w reakcje i nie przekonam sie czy bedziemy razem tylko dymic czy wrecz wybuchniemy. tak sobie mysle, ze wieksza wage nalezy zwracac na to co tworzymy razem, a nie jacy jestesmy z osobna.
smieszne te substraty. moze zamiast budowania matryc sprobuj zlozyc swoja wlasna tablice Mendelejewa? tylko nie zapomnij, ze chemia to nauka doswiadczalna ;)
Michał Oborzyński
Michał ujął rzecz po mistrzowsku - nic dodać, nic ująć.
Zdecydownie wolę śnić własny sen niż cudzy jak robi to większość ludzi. Bo tak na dobrą sprawę wszyscy śnią i pozostaje tylko kwestią wyboru co.
Michał Oborzyński
Jest jedna tylko droga poznania, czy zostało już zrobione wszystko do czego zostałeś przeznaczony: jeśli żyjesz to dzieje się tak dlatego właśnie, że jeszcze nie zrobiłeś wszystkiego, co zostało Ci zapisane.
Michał Oborzyński
Jeśli dobrze pamiętam nie jest to myśl Michała, ale od niego pierwszego ją usłyszałem, prawdziwego autora nie znam, jego podaję więc jako oryginała, co ją zdołał wymyślić.
Słowa zawsze pozostaną na brzegu oceanu mistycznego doświadczenia. Sensu życia podobnie jak miłości nie można pojąć ani wytłumaczyć, nie można zamknąć w słowach, opieczętować i przekazać dalej niczym paczkę dla potrzebujących. Trzeba go doświadczyć, niczym ciepła letniego deszczu, zapachu dzikich kwiatów, powiewu morskiej bryzy czy bzykania owadów o zmierzchu. Zamknięty w ludzkim uśmiechu, w serdecznym uścisku, w radosnym tańcu roześmianych dusz. Utkany z naszych spojrzeń i naszych oddechów umyka nam zawsze, gdy pojawi się rozum...
Michał Oborzyński
Bolesne poczucie bezcelowości istnienia każe ludziom świadomym nieustannie poszukiwać rzeczy pięknych i dobrych.
Michał Oborzyński
I tym właśnie zdaniem Michał podsumował (znajdując odpowiedź!) moje długie rozmyślania z kategorii 'dlaczego mnie się tak strasznie w głowie roi?'